niedziela, 8 kwietnia 2012

Dotychczas, od kilkunastu lat, znałam tylko fragment tej piosenki "I am a rock, I am an island, and a rock feels no pain, And an island never cries". Dziś wysłuchałam całości po raz pierwszy - i zatkało mnie. Ktoś, zanim jeszcze się urodziłam, opisał mnie i to z detalami...

Mam nadzieję, bo część tych słów już się zdążyła zdezaktualizować w odniesieniu do mojej osoby, że będę w stanie całkowicie się NIE podpisać pod tymi słowami.

2 komentarze:

  1. anyway to wciąż bardzo ładna piosenka. Mnie wzrusza. Choć jest smutna. Wyobrażam sobie tego kto ją śpiewa z takim zadartym uparcie nosem w kąciku pokoju. A Ty stoisz przed tym kimś i czekasz, aż wysunie różki jak ślimak ze skorupki. Pozdrawiam w ten świąteczny czas. Chyba pierwszy raz komentuje:) Mar

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz, że opisałaś moją terapię mniej więcej? Ja z moim credo i schowanymi różkami oraz zadartym noskiem i X czekający aż wychynę ze skorupki...

    OdpowiedzUsuń