niedziela, 13 listopada 2011

06.02.2008

06 lutego 2008

No właśnie tak sobie poprzynudzać mam ochotę. Sporo się dzieje ostatnio. Na tyle sporo, że mój obciążony system nerwowy lekko nie wyrabia. Tzn to miał być eufemizm... Ale spróbuję w słowach tego... no właśnie, czego? - wpisu, deklaracji, spowiedzi, oświadczenia... tego, w każdym bądź razie, co aktualnie płodzę, opisać aktualny stan rzeczy, wpływający na stan ducha. I zapewne na stanie ducha zakończę wpis (a więc jednak wpis a nie spowiedź :))

Dzieje się brak pracy na przykład. Jeszcze nie tragedia, bo mamy fundusze na 3 miesiące poszukiwań, ale jednak. Brak stabilizacji = brak poczucia bezpieczeństwa = labilność emocjonalna = rozchwiany afekt = podłe samopoczucie. Taki mało sympatyczny ciąg przyczynowo skutkowy.

Między nami w zasadzie dobrze. Piszę "w zasadzie" z kilku przyczyn. Nie ma górek jakichś, uniesień, Bóg wie czego... ale nie ma kłótni, wszystko jasne, gramy w otwarte karty, 100 procent szczerości, motylki poszły w 3 dupy :) A ta szczerość... niby powód do zadowolenia i w zasadzie (hehe, znowu "w zasadzie") jestem zadowolona. Aczkolwiek gdzieś pod skórą czai się myśl, że może tą szczerością ranię. Że mówiąc prawdę o sobie, tę najokrutniejszą (cholera, znowu syndrom DDA???), skazuję to małżeństwo na niepowodzenie, bo ileż można ze mną wytrzymać.... znając mnie na wylot? A jaka ja jestem??? Hmmmm.... nie jestem pewna, czy Szanowny Czytelnik istotnie chce znać prawdę... Ale co mnie jakiś czytelnik... to ma być mój podle egoistyczny, kompletnie ekshibicjonistyczny blog i niech tak zostanie. OK, dość dygresji. Jaka jestem: dziwna, to w największym skrócie. Buja mną na wszystkie strony, a to bujanie nie pozostaje bez wpływu na percepcję i sposób myślenia. "Dzięki" temu postrzegam swoje małżeństwo raz jako wyjątkowo udane, innym razem jako zupełnie bezpłciowe (hehe, ale mi się epitet udał), a kiedy indziej znów jako totalną rozwałkę i beznadzieję.... a najciekawsze w tym wszystkim są reakcje szanownego małża na sytuację. On widzi, wie, czeka aż przejdzie.... kurcze, męczennik czy zboczeniec po prostu :P? I mówi, że to praktycznie zupełnie normalne, że coś takiego się pojawia bo "homo sum, humani nihil me alienum puto".  Nie wiem, wiem jedynie, że jeśli się sama oceniam, to na ogół okazuje się, że "założenia były do bani" (cytat z T.) i donikąd mnie to nie prowadzi... Nie liczę na to, że oceni mnie Czytelnik - wręcz przeciwnie, niech go ręka Boska broni...
No i właśnie myślę sobie, że jeżeli A. mnie zacznie oceniać, na podstawie mojej szczerości, to nic dobrego o mnie nie pomyśli. Bo czymże/ kimże jestem? Nikim/ niczym dobrym. Tak sądzę. Bo dobrym się takie rzeczy nie przydarzają. Dobrzy są zorganizowani, opanowani, porządni do perfekcji, czyści w każdym wymiarze. Ja nie jestem. Nie jestem zatem dobra. A jeśli nie jestem dobra, to jestem zła. A źli są na przegranej pozycji. Biedna, godna politowania K.....

No a w tej 100procentowej szczerości A. wygląda po prostu perłowo. Owszem, wariat i szaleniec. Owszem, nerwus i choleryk, ale nie jest podły, ani wredny, ani wyrachowany, ani z gruntu zły jak ja. Czarne-białe. Nasze dzieci powinny być szare jak syjamskie koty.

Z rzeczy dobrych...? Krok terapeutyczny w przód. Nie, nie... jeszcze nie dotarłam na DDA, w ramach samopomocy K.-K. odważyłam się powiedzieć komuś o M., o tym, że wykorzystywała mnie seksualnie i na koniec całą winą obarczyła mnie - wówczas 4,5,6,7, czy 8 - letnią... 1000 kg spadło z hukiem z wątroby. Jest mi lżej. W pełni poczułam, że to nie moja wina. Byłam ofiarą pedofila po prostu. Niewinną ofiarą pedofila. Nie miałam do kogo pójść po pomoc, bo zawiodła mnie - i to na całej linii - osoba, której ufałam najmocniej, która powinna mnie chronić... Pogadałam przy okazji z N. o tym, że niektórzy dorośli brzydko dotykają dzieci - opowiedziałam, na co zwracać uwagę, co zrobić... Ona będzie chroniona. Ręczę za to.

Ale na DDA też dotrę. Obiecałam G. i dotrzymam słowa.

A jutro jadę do fryzjera i na tipsy. Trzeba przestać wyglądać jak żubr w trawie puszczy :) Jeśli mam znaleźć pracę, zacznę od przebrania się za profesjonalistę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz