poniedziałek, 7 listopada 2011

8/02/2004

Ważę 42 kg, indeks BMI 16.6. Pielęgniarka, z którą to obliczałam zaczęła nerwowo wypytywać o mój stosunek do odchudzania. Błagała prawie o natychmiastową wizytę u lekarza. A ja nie poszłam oczywiście. Dzisiaj też nie. Wolałam się wyspać. A dzisiaj tak mi pusto, że aż wszystko boli. W domu cisza. Niech ją ktoś wyłączy, błagam w duchu, ale gdy słyszę radio lub tv, szlag mnie trafia. Czekam jutra jak zbawienia. Oczywiście jutro muszę sama pojechać do ortopedy do S., ale nic to. Nie ta wizyta jest najważniejsza, ale rozmowa telefoniczna rano z panią profesor M. Ciekawe, co wymyśli tym razem? A może usłyszę wymarzone "Proszę przyjechać, zwolniło się miejsce"? Przecież wszystko już czeka spakowane. Jeszcze tylko dziś kolejna wizyta u fryzjera. Jak to dobrze jest mieć fachowców wśród rodziny i znajomych. Zrobię sobie na głowie coś ekstrawaganckiego. Jakieś asymetryczne cięcie, całość silnie wydegażowana. W końcu będę wyglądać jak człowiek i zademonstruję wszystkim swoje nowe 'ja'. A będzie ono odmienne od zwykłej mnie. Dochodzę do wniosku, może błędnego, że nie warto się spieszyć i za dużo ofiar składać na ołtarzu dobra innych. Hedonizm ze mnie wypływa, ale nie można kochać innych nie kochając wpierw siebie, bo traci się zasilanie. Już to przemyślałam. Więc mój zwykły i przyziemny egoizm w całej swojej zdrowej (mam nadzieję) dawce, skłania mnie aktualnie do zafundowania sobie maleńkiej przyjemności w postaci nowej fryzury, snu do południa itepe. Dziś wieczorem wychodzimy na kolację. Wszyscy jak sądzę, ale jeśli się mylę, to po prostu pójdę sama. Jeszcze dwie godziny, nie mogę się doczekać. Może zrobię makijaż? Dawno się w to nie bawiłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz