piątek, 11 listopada 2011

22.01.2007

Padam na ryjek i niewiele istotnych osiągnięć mogę odnotować w dniu dzisiejszym. Miałam nadzieję na rozbujanie swojego życia towarzyskiego tego wieczora, ale za sprawą małża plany spełzły na niczym. Zmęczony jest, nie da sobie rady z dwoma egzemplarzami progenitury właśnie pięknie gorączkującej i mam wracać. Ograniczyłam się zatem do odniesienia pożyczonego aparatu, zaklepania babci na imprezę do przedszkola i zakupów - paracetamol, ma się rozumieć, po czym wróciłam do domu. I padam na ryjek, a przecież nic konkretnego nie uczyniłam, żeby w ogóle móc być z siebie zadowolona.
Próbowałam odnaleźć się na rynku tłumaczeń wysyłając swoją ofertę kilku agencjom. Okazuje się, że już wypadłam z rynku... ja już tylko kupę zmywać z tyłeczka niemowlęcego potrafię, szlag!!!! Nie wiem, czy się cieszyć czy żałować... może to ewidentny dowód na to, że powinnam kiblować w domu... że wcale nie jest tak, jak mi A. i Trufla usiłują wmówić i że wcale nie jestem najlepsza w te klocki. I odbiera mi to wszystko ochotę na szukanie nowych klientów. Bo ja po prostu nie potrafię ludziom kitu wciskać...
I gdybym miała podsumować swój dzisiejszy nastrój to wychodzi że jestem kilkuletnim dzieckiem: nie potrafię opisać jak się czuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz