piątek, 11 listopada 2011

24.02.2007

Podniesiona z lekka na duchu piszę te słowa. Ponoć "nie szata..." i tak dalej, ale zwolennicy tej teorii nie mają racji. Przekonałam się o tym chodząc sobie po centrum miasta dzisiejszego wieczora. Strój - H&M bluzka (dziękuję, O.), H&M spodnie (połów z second handu - ostatnia wyprawa w towarzystwie B.), bordowa torebka, bordowe kozaczki (nawet obcas zniosłam dzielnie), włosy od fryzjera, paznokcie z salonu do koloru torebki i butów, biały kożuszek. Do tego delikatny makijaż (a jeśli się maluję, to zdecydowanie nie marką 'krzak'). Przeglądałam się w wystawach sklepowych i czułam jak ogarnia mnie samozachwyt :)) Do tego w pamięci świeży, zawoalowany komplement G. dot. wyglądu i wieku.... :)) Milutko, nie ma co. Poczułam, że chcę tak częściej. Poczułam wiatr w żaglach. Bezsprzecznie należy firmę rozkręcić, jeśli chcę takich akcji ma być więcej, bo to raczej kasochłonna zabawa. Z wyjątkiem tych komplementów, które są gratis przy okazji każdego telefonu lub wizyty.

I jeszcze jeden sukces odniosłam dzisiaj. Stowarzyszenie zaczęło działać, zanim zaczęło działać. L. staje się naszym nieoficjalnym ośrodkiem terapeutycznym. Nie zdziwię się, jeśli zafunkcjonuje tam niedługo oddział chorób afektywnych, kiedy pacjenci zaczną tłumnie napływać. A było to tak. Ok 11 zadzwonił telefon. Siostra męża. Z prośbą o zorganizowanie jakiegoś 'normalnego lekarza', bo pewien nasz znajomy (znaczy: bardziej ich niż nasz) cierpi na F.31 (ChAD), obecnie w dołku od kilku miesięcy, kilka prób samobójczych, nieskuteczne leczenie farmakologiczne i psychoterapia. Chłopak się nie pokazuje na zebraniach, że o głoszeniu nie wspomnę, od kilku miesięcy, często nie odbiera telefonów itp. Dziś zadzwonił i poprosił o pomoc. Więc i ona zadzwoniła. Momentalnie umówiłam delikwenta z G. na poniedziałek i to są podwaliny naszego Centrum Interwencji Kryzysowej przy Stowarzyszeniu. A przy okazji G. spytał o wiek chłopaka. Odpowiedziałam: W moim wieku. Kolejne pytanie: Ale tak dokładnie? Bo jak szacuję Twoj wiek na podstawie wyglądu to wychodzi mi, że ten chłopak jest baaardzo młody... :)) G. wie, jak mi humor poprawić.

Uskrzydlona wkraczam w drugą połowę weekendu. Oby tak dalej...



Zmiana nastroju - notka w pamiętniku


Dół, lecę w dół. Czegoś chcę, nie wiem czego. Zamieniłam się w bezwolną kukłę, manekina. Uszło ze mnie powietrze. Nic nie cieszy.... Bez woli, bez opinii, bez sily, bez uczuć, wyprana, potraktowana wyżymaczką spędzam swój żywot nudny na snuciu nieciekawych rozmyślań.  Już wiem: niezależnie od tego, jak wyglądam, nie jestem ładna, ani atrakcyjna, ani interesująca. Mój styl to permanentny brak stylu i chwiejność. Brak klasy. Nieelegancka. Bura. Nijaka jestem. Kurna, szczyt elegancji to ciuchy z H&M. Chyba na głowę upadłam. Elegancja dla ubogich. Tandeta i bezguście. Cała ja. Paznokcie jak łopaty, od ciągłego obgryzania. Makijaż - klaun po prostu... Włosy - nie pasują mi i kolor do bani. Młodo wyglądam...?? Hahaha - nie chcą mi nawet alkoholu w sklepie sprzedać.....i z czego się cieszyć????

Wszystko do bani, nic nie załatwione do końca, milion spraw zaczętych i nie domkniętych finalnie. Studia, ZUS, bank - jeden i drugi..., możnaby tak mnożyć i mnożyć. Ileż to pomysłów fajnych miałam i przez moje nieudacznictwo rozpłynęły się w powietrzu... nic z nich nie wyszło... szkoda. Cała ja. Tylko żałować potrafię i krokodyle łzy nad rozlanym mlekiem ronić. Trzepie mną jak nie wiem co. Co robić żeby  nie oszaleć do reszty?? Żeby pracować, zapewnić rodzinie jako-taki byt i funkcjonować dalej nie robiąc sobie rychło jakiejś strasznej krzywdy przy najbliższej sposobności??? Chciałabym, bardzo chciałabym to wiedzieć...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz