piątek, 11 listopada 2011

12.01.2007

Zaglądam dziś na moje ulubione forum, i co widzę: kilka wątków typu "moje dziecko to potrafi", jeden wątek o zakupach - mąż wziął pannę na sklepowe szaleństwo i rozwalili tyle, co ja na miesiąc nie widzę... A cóż ja?? Otóż właśnie nic. Moje dziecko nie stoi, nie siedzi, nie raczkuje, nie mówi mama, nie robi kosi kosi ani papa,raz się jej udało wyartykułować "ki", raz 'ma' i raz 'puu'. Poza tym głównie wrzeszczy. Na zakupy nie pójdę, bo i nie mam z czym - posucha. A nie, nie powiem, w markecie byłam na zakupach... haha, spożywczych. Ale żeby ciuchy, kosmetyki, buty czy chociaż fryzjer - szans brak. Szlag, a akurat w styczniu wszędzie są wyprzedaże. Frustruje mnie to zatem podwójnie. I mąż nie zabierze mnie nigdzie. Jak zwykle posiedzimy w domu, gdy wróci umęczony z tej swojej stolarni. Dzisiaj dostał porządne robocze ciuchy i jeździł na montaż.

Poza tym - obiad zrobiony, połowa jutrzejszego też, do egzaminów jestem permanentnie nieprzygotowana, zobaczy się, może jakoś zaliczę... nie mam sił, chęci ani natchnienia. I tak nic z tej nauki nie mam. Bo co mi po uczeniu się ileś tam lat, po dobrych wynikach, piątce na dyplomie, perfekcyjnej znajomości języka, skoro pracy nie mam takiej, o jakiej bym marzyła, ciągle funkcjonujemy niestabilni finansowo, nie posiadamy własnego mieszkania, a żeby pójść po ciuchy do second handu muszę się porządnie poszczypać??!!

I nie pojadę na żaden zlot czerwcówek. Nie mam za co. Nie mam w czym. Nie mam o czym rozmawiać. Moje życie NIE jest wesołe ani radosne, i tak już pozostanie. Bo nie potrafię tego zmienić. Jestem do bani....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz