piątek, 11 listopada 2011

07.01.2008

07 stycznia 2008
1. Uciekanie w chorobę wzięło mi się stąd, że jedynie kiedy byłam chora, mój tatuś - alkoholik poświęcał mi czas, spędzając ze mną np pamiętny miesiąc w Centrum Zdrowia Dziecka.
2. Nie byłam świadkiem pijackich burd, ale miałam w domu inną osobę upijającą, a właściwie upajającą się - nie tyle alkoholem co własnym nieszczęściem i problemami - mamusię. Mamusia w ramach burd organizowała "gorzkie żale", czyli po prostu sceny histerii i płaczu własnego nieopanowanego, na które reagowałam tak, jak typowe MDA reaguje na sceny awantur pijackich - albo chowając się i nie reagując albo krzykiem, wściekłością i próbą działań rozjemczych, między matką a jej emocjami.
3. Za to mamusia uprzejmie uchlała się parę razy jak byłam w podstawówce... a i owszem, ino że mam charakter mocniejszy od niej i po wypominku wieszania się tatusiowego oraz utraty już jednego rodzica na skutek a) nieobecności oraz b) śmierci i mojej a także ojca postawy potępienia, powiedziała "nigdy więcej". Istotnie, słowa dotrzymała.
4. Zamiast zatem burd alkoholowych miałam mateńkę ganiającą mnie z polanem po podwórzu... trzeźwą jak świnia.
5. Problemy seksualne kwalifikują się pod terapię - po części wynikają z konieczności kontrolowania wszystkiego, po części z dziwnych epizodów... wykorzystywania seksualnego (?) Nadal kwituję to znakiem zapytania, bo nie wiem, do jakiej kategorii czyn się kwalifikuje. Wg prawa jest to wykorzystywanie seksualne małoletniej, według rzeczywistości... cholera wie co. Tak czy inaczej, terapeuta poszukiwany. Ostatecznie JA BYŁAM WTEDY DZIECKIEM I NIE MOGĘ BRAĆ ODPOWIEDZIALNOŚCI ZA NIEODPOWIEDZIALNOŚĆ DOROSŁYCH.
6. Mój (nasz) związek jest w świetnej kondycji. Naprawdę ludzie mają gorzej... oj, znacznie gorzej.
7. Poziom własnej wartości zdecydowanie w górę, dzięki zupełnie obiektywnym argumentom: istotnie moje pomaganie niektórym braciom w trosce o ich własną psychikę przynosi sukcesy (ktoś zaczął brać leki, parę innych osób poumawianych na konsultacje...), wyleczyłam swoje dziecko z tików, "sięgam, gdzie wzrok nie sięga" w ten sposób, że przekraczam standardy sztampowego myślenia DDA, że jak dotąd skutecznie pomogłam sobie w znacznym stopniu, ułatwiającym funkcjonowanie w dość dobrze prosperującym związku, wychowywanie szczęśliwych (tak !!!) dzieci, które są pewne naszej miłości, a zarazem wychowywane według jasnych, zdrowych (!!!) zasad.
8. Gdyby ktoś pytał, dlaczego nie lubię terapii behawioralno - poznawczej, już wyjaśniam: jeśli robi się to samemu sobie przez 26 lat w ramach instynktu samozachowawczego, w końcu się tym rzyga.... Tym niemniej, skuteczności nie odmawiam, aczkolwiek od terapeuty oczekuję czegoś bardziej skomplikowanego i z fajerwerkami...
9. No i chyba zrobiłam chyba jakiś postęp ostatnio, bo powiedziałam M. i T., co mi na wątrobie leży. Jak przyjechali wczoraj, najpierw nie miałam ochoty ich wpuszczać, następnie jak już weszli (z pizzą, tralala, jak się czujesz i takie tam...) wypaliłam, że czuję się źle, nie zamierzam udawać, że jest dobrze i mam dość  (potwierdzone trzykrotnym przywaleniem pięścią w ścianę). Następnie skonstatowałam, iż nie chcę nikogo widzieć, jest mi podle i chcę wrócić do łóżka. Oni: "No to tym bardziej miło cię widzieć". Więc, coby pokazać dobitniej, jaka to jestem straszliwa, rzuciłam kilka tekstów o tym, jak źle mi na zebraniach, że nie zamierzam być przyczyną potknięcia dla innych (bo się ze mnie śmieją) ani obiektem ich naśmiewań i w ogóle jeśli mam być taka "tip-top" na Sali, to niech sobie to w buty włożą. A w ogóle to poproszę drogę przez życie na skróty i skoro już przyszli to mogliby naładowany pistolet przynieść w prezencie. Dodatkowo jeszcze kilka takich kawałków kontrowersyjnych... A oni... Nie dość, że się nie wypięli na mnie i nie uznali, że jestem obrzydliwa i należy tę znajomość zakończyć, powiedzieli, że nas kochają i dzisiaj też M. była... byłyśmy w służbie i w sumie fajnie było. Nawet mnie aż tak nie wzruszyło, że nam samochód obrobili... No i zabrali dzisiaj dzieci do jutra rana, żebyśmy sobie sami posiedzieli i pogadali... Fajnie, gadamy... efektem tego są właśnie powyższe wnioski... :))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz