Pewnego razu dziewczynka uświadomiła sobie, że w tym domu ktoś kiedyś mieszkał. Mieszkał, ale już go nie ma. Poczuła ból, a jednocześnie ulgę – że mogła go w końcu z siebie wypuścić. Czuła, że ten lokator miał związek z zagubionym kluczem. Podzieliła się tym z Przewodnikiem. Gdy płakała opowiadając o balach, jakie niegdyś urządzała w domu z jego poprzednim lokatorem, o wspólnych miłych chwilach, miała wrażenie, że w oczach Przewodnika również szkliły się łzy. Stali razem, w ciemnym lesie i właściwie nic nie było ważne w tym momencie. Gdzieś tam był dom, ale nie on się liczył. Gdzieś były okulary – nieistotne na ten moment. Gdzieś wreszcie był poszukiwany przez nich klucz, ale nie on był tu najważniejszy. Dziewczynka zaczęła czuć od tamtej chwili, że pustkę po poprzednim lokatorze wypełnia coraz bardziej Przewodnik. Szli zatem przez las już nie jako dwie obce osoby, ale jako dwoje dobrych znajomych. Wpadali na podobne pomysły, mieli to samo poczucie humoru... łatwiej się dzięki temu wędrowało i kontynuowało poszukiwania. Przewodnik pełnił swoją rolę dość solidnie – narzucał szybkie tempo marszu, rozświetlał las dokoła, by dziewczynka mogła sama wybrać najbardziej interesującą ze ścieżek. Gdy słabła – był przy niej. Gdy się ociągała – przywoływał do porządku. Miała przez cały czas poczucie, że jest w dobrych rękach.
/c.d.n./
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz