Subiektywny opis rzeczywistości zniekształcony zboczeniami zawodowymi, diagnozą F.31 oraz prywatnymi poglądami autorki. Opis z predylekcją i aspiracją do dawania nadziei tym, którzy do czegoś dążą i brutalnego odzierania ze złudzeń tych, którzy czekają aż coś zdąży... ich dogonić.
piątek, 11 listopada 2011
Happy End
Nie umarłam. On mi nie pozwolił. Był przy mnie. Walczył ze mną, by wyrwać mi z garści tabletki. Znalazł list na dysku, wysłał go temu trzeciemu forwardem z odpowiednią przestrogą. Decyzja podjęła się sama: razem to zepsuliśmy, razem to naprawimy. Decyzję podjęłam ja: idziemy do starszych. Nie ma co robić balu maskowego z rzeczy świętych. Spełniłam 4 postanowienia, które w ramach terapii zalecił mi G. Udało się. Starsi pomogli nam skutecznie, dyskretnie i serdecznie. Jesteśmy razem. Żyjemy. Mamy dwoje dzieci. Ja nadal choruję. Życie dopisuje ciąg dalszy tego bloga...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz