piątek, 11 listopada 2011

21.01.2007 W gonitwie własnych myśli

Brzydko, źle, głupio, beznadziejnie, bez sensu, bez wartości, idiotycznie, do d*** niepodobne, niech to szlag trafi, mam wszystko w uchu - to jedyne słowa jakie mi się dzisiaj cisną. Napęd mam, ale co z tego? Niby mania ale bez megalomanii. Chcę coś zrobić, ale nic mi nie wychodzi. Zero możliwości koncentracji. Zupełnie do bani.

Małżon pragnie kawy. Niech spada i sam sobie robi.

Ja pragnę spokoju i wyciszenia... i też się mogę iść bujać bo raczej go nie znajdę... Próbuję grać na keyboardzie - nic, zero pociechy, próbuję czytać - nie idzie się skupić, próbuję popisać na forum - nie znajduję tematu... Trzebaby iść na zakupy, ale w takiej manii to co najwyżej wydam wszystko, co mam i nic nie przyniosę. Chyba, że wywlokę małża w charakterze bodyguarda (o, przepraszam, raczej mindguarda czy moneyguarda). 

Czuję się jak wariatka, taka klasyczna wariatka. Bezproduktywna, skoncentrowana na sobie, bezsilna, nijaka, szara jak ten blog, powtarzalna jak refren w piosence... Poproszę pięć deko sapiencji i pół kilo spokoju... Mam nadzieję, że na lit w końcu zareaguję i cokolwiek mi ulży. Bo jeżeli następne parę dni ma być takie jak dzisiejszy, to ja serdecznie dziękuję, nie kupuję biletu i wyskakuję z tego lunaparku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz