Subiektywny opis rzeczywistości zniekształcony zboczeniami zawodowymi, diagnozą F.31 oraz prywatnymi poglądami autorki. Opis z predylekcją i aspiracją do dawania nadziei tym, którzy do czegoś dążą i brutalnego odzierania ze złudzeń tych, którzy czekają aż coś zdąży... ich dogonić.
piątek, 11 listopada 2011
23.01.2007
Obraz nędzy i rozpaczy. To oczywiście ja. Dlaczego? Postaram się wyjaśnić wszystko po kolei. Otóż jadę sobie dzisiaj rano do przedszkolka, z oczami na zapałkach (1/4 i 1/8 tabletki Zolafrenu na noc), karmię jedną ręką młodszą Kulę u Nogi, starsza Kula u Nogi podsypia w kucki. Ja nieuczesana totalnie, głodna jak pies, słowem - tragedia. I taki sielski obrazek ujrzała pewna kobieta podróżująca tramwajem. Gdy wysiadłyśmy (na tym samym przystanku) podeszła do mnie i spytała czy może mi dać pieniądze, żebym nie pytała dlaczego. Zatkało mnie i zamurowało. Wystękałam w końcu że owszem tak, i że w ogóle się nie pogniewam, no i baaaardzo dziękuję. Pani miło się uśmiechnęła, odpowiedziała, że dzieci potrzebują wielu rzeczy, włożyła mi w rękę 100 zł i poszła w swoją stronę. Dopiero później dotarło do mnie, dlaczego zdobyła się na taką filantropię.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz