poniedziałek, 7 listopada 2011

6/02/2004

Wyrok odroczony do piątku. "Wypisy się nie wypisały" - to wszystko, co usłyszałam. Moze i dobrze - przynajmniej będę miała zwolnienie od ortopedy i 3 tygodnie luzu bez zanieczyszczania kartoteki żółtymi papierami. Ale jest jeden niewielki problem. Widziałam się dzisiaj w tym dużym lustrze w łazience. Mnie już prawie nie ma. Kiedyś wystawał mi brzuch, nie lubiłam tego, co prawda, ale do wszystkiego idzie się przyzwyczaić. Teraz wystają mi kości na biodrach, żyły na rękach i wszystkie inne kości na całym ciele. Ile ja, u licha, ważę? Jeżeli poniżej 40 to mogę nie dożyć tego szpitala. Boję się. Ewidentnie schudłam, ale nie mam w domu wagi. Najwęższe spodnie przechodziły przez gips, teraz smętnie dyndają na płaskim tyłku. Biustu już nie mam, tylko 2 cm gruczołu, to co niezbędne i co nie mogło już schudnąć bardziej. Cholera, jeśli to anoreksja, to nie jest dobrze. Tylko dlaczego ja nie myślę, jak typowa anorektyczka? Czyżby wiedza o tej chorobie była kolejną furą fałszu i zakłamania oraz dowodem, że 'syty głodnego nie rozumie' a opisy przypadków domysłami zupełnie zdrowych lekarzy? Przecież ja NIGDY nie chciałam schudnąć. Ale chudnę. Wbrew sobie i wbrew zdrowemu rozsądkowi, i wbrew życiu. Jem raz, najwyżej dwa razy dziennie, przeważnie kulki na mleku albo kakao i kanapkę. Gdyby nie kakao, chyba w ogóle nic bym nie jadła. Czasami jakaś kiełbaska z mikrofali, rzadko obiad i w sumie nic więcej. Mam nieraz na coś ochotę, ale wiem, że zanim zdążę przygotować tę potrawę, apetyt minie. Więc nawet nie silę się na gotowanie. Bo i po co??

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz