piątek, 11 listopada 2011

09.03.2007

"No to strzałeczka mała. I żebyś mi nie napisała na blogu, że się ubawiłaś u psychologa, bo nie taka jest rola psychologa. Nie jestem do cholery jakimś błaznem, żebym Cię rozbawiała" - sikałam ze śmiechu prawie. To skrótowe podsumowanie wizyty u superfajnej, wszystkomającej (brzmi jak reklama Plusa?) psycholożki G. Terapii nie będzie - ok, rozumiem, poczekam, aż się znajdą chętni behawioralno-poznawczy terapeuci. Jednakże pewna prawidłowość jest. Wszyscy lekarze czy terapeuci (normalni), z którymi się zetknęłam na przestrzeni paru ostatnich lat twierdzą, że są ze mną szczególnie związani, z każdą z tych osób mam Hotline (czyli dzwonię o dowolnej porze w razie potrzeby). Na czym to polega???
Niegrzeczna jestem dziewczynka chciałam powiedzieć. Nie położyłam się spać. ot, co. Najpierw zdałam małżowi relację z przebiegu wizyty, ze szczególnym uwzględnieniem miłych słów, jakie padły pod jego adresem. Następnie zasiadłam do zupełnie grzecznego czata z koleżankami-foremkami.... i tak jakoś zapomniałam pójść spać :)) 
Postanowienia na najbliższe dni: będziemy sobie z małżem patrzeć na ręce, bo cóż nam pozostało. Motylki wyzdychały...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz