To znaczy, ja chciałabym, żeby działały... ale to jak sądzę jedynie złudzenie. A już myślałam... już był w ogródku, już witał się z gąską... i ja tam byłam, miód i wino piłam... ba, żebym chociaż piła, żeby to w calu pojedynczym była moja wina. Ależ skąd, ja po prostu regularnie biorę te 3 przepisane świństwa, po jednym z nich niemalże haftuję jak kot - ale dzielnie biorę nadal. Skutki są takie, że mnie buja na wszystkie strony jak starą, rozklekotaną, przeciekającą łajbę, chcę umrzeć (to tak w odruchu szukania ulgi), chcę zacząć wszystko od nowa, wyjechać gdzieś z dzieciakami na drugi koniec Polski, kupić mały domek, cokolwiek... żeby był mój, żebym miała to upragnione poczucie bezpieczeństwa, poza tym, chcę się poczuć ... normalna. Chcę się poczuć kobietą, nie tylko siedliskiem intelektu, ale też po prostu ładną, tak normalnie cieleśnie ładną i podziwianą kobietą. Podziwianą nie za bycie wojowniczką, bojowniczką o Bóg wie co, ale dlatego że jestem, po prostu. Chcę podobać się sobie, chcę podobać się innym, matko czy to tak dużo - chcieć być atrakcyjną? Sądzę, że niewiele, a dla mnie tak dużo to znaczy. I jeszcze to jedno - własny dom, może być bardzo mały ale własny.. I jeszcze jedno - zdrowia albo śmierci. Do wyboru, bo mnie już wszystko jedno............................................. |
Subiektywny opis rzeczywistości zniekształcony zboczeniami zawodowymi, diagnozą F.31 oraz prywatnymi poglądami autorki. Opis z predylekcją i aspiracją do dawania nadziei tym, którzy do czegoś dążą i brutalnego odzierania ze złudzeń tych, którzy czekają aż coś zdąży... ich dogonić.
piątek, 11 listopada 2011
31.12.2007
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz