niedziela, 13 listopada 2011

22.12.2009

Bajka - cz. 1

Dawno, dawno temu, w krainie, która nie istnieje, żyła sobie dziewczynka. Dziewczynka miała dom. Dom był dość zużyty, zniszczony i było to po nim widać. Dziewczynka postanowiła zatem zrobić z tym porządek. Wzięła się za łatanie dziur w dachu, co wyszło całkiem sprawnie. Po załataniu dziur, przykryła dom zupełnie nowymi dachówkami – i od tamtej pory dach prezentował się baaaardzo okazale. Remont ten zajął dziewczynce trochę czasu. Gdy skończyła, zauważyła, że okiennice potwornie skrzypią i w ogóle nadają się do wymiany. Kiedy uporała się i z tym, i zawiesiła piękne nowe okiennice, doszła do wniosku, że można odnowić całą fasadę domu, bo ładne okiennice zupełnie nie licują z brzydotą odrapanych ścian zewnętrznych. Wobec tego, z pewnym trudem, bo remont jest zadaniem, któremu nie podoła każda dziewczynka, zabrała się do pracy. Sporo czasu zeszło jej na zeskrobywaniu starego tynku i tandetnych ozdób. Kiedy nałożyła ostatnią warstwę nowego tynku, przedtem „przy okazji” ociepliwszy dom z zewnątrz, zauważyła schody. Schodki były powyszczerbiane, wspięcie sie na nie groziło upadkiem, poza tym zdecydowanie nie zachęcały do wejścia do domu – dziewczynka westchnęła, no cóż, taki los właścicieli starych domów. Należało zrobić porządek ze schodami. Za kilka dni beton zdążył już stężeć i po schodach można było wchodzić, aż miło.Dziewczynka postanowiła jeszcze umyć okna. To była już poprawka iście kosmetyczna. Gdy tak myła okna, zdała sobie nagle sprawę, że właściwie... nigdy nie weszła do wnętrza domu. Zadziwiło ją to. Wnętrze widziane zza szyb coraz czyściejszych okien zapraszało. Obeszła dom dokoła i nigdzie nie znalazła drzwi. – Hm... – rozmyślała – czyżbym przegapiła je przy remoncie i przykryła warstwą tynku? – było to możliwe. Równie możliwa była opcja, że drzwi nigdy tam nie było. Potencjalni właściciele być może dostawali się tam przez okno, lub przez strych – po drabinie. Jakkolwiek by było, dziewczynka uznała, że każdy dom ma drzwi. A do drzwi istnieje klucz. Wobec tego, postanowiła odnaleźć i klucz, i drzwi, i odkryć wnętrze swojego domu. Postanowiła poprosić o pomoc znawców budownictwa. Jeden z nich popatrzył i spytał: Dziewczynko, masz taki piękny dom, czego jeszcze chcesz? – Chcę wejść do niego i cieszyć się mieszkaniem w nim. – odpowiedziała dziewczynka. Na to znawca sztuki budowania domów odpowiedział – Wielu chciałoby mieć taki dom, jak twój, a ty ciągle chcesz więcej. Nie potrafię ci pomóc dziewczynko. – Dziewczynka poprosiła kolejnego fachowca. Przyjrzał się on swoim fachowym okiem budynkowi, wysłuchał relacji dziewczynki o trudach remontu i zapłakał. Płakał tak długo, aż zatonął w kałuży własnych łez. I on nie był w stanie pomóc. Dziewczynka, zrezygnowana niemal, zwróciła się do jeszcze jednego fachowca. Dziwny to był fachowiec, nie wyglądał na specjalistę budownictwa –był bowiem sparaliżowany. W życiu nie mógł trzymać w ręce młotka ani miarki. I on miałby się znać? Dziewczynka poszła jednak za ciosem i poprosiła o radę. Fachowiec zadumał się i powiedział: Do drzwi w domu prowadzą schody. Był to prosty, logiczny wniosek, do którego nikt jednak do tej pory nie doszedł. Dziewczynka poczuła ulgę i żal. Ulgę, że znalazła rozwiązanie i że było ono takie proste – żal natomiast, że zmarnowała tyle czasu, a dom nadal czekał. Czekał, aż go odkryje i w nim zamieszka. Szybko zatem odnalazła drzwi. Radość była jednak krótkotrwała, gdyż drzwi były zamknięte. Klucza natomiast nie dało się odnaleźć, mimo, że usilnie próbowała. Zwróciła się jeszcze raz do niepełnosprawnego fachowca. Odpowiedział: ludzie mówią, że zaginiony klucz od domu można znaleźć w lesie. Ja jednak znam się na remontach, nie potrafię ci pomóc w wyprawie przez las. Mówią, że w lesie tym należy używać złotych okularów. Powinnaś go łatwo znaleźć. A przy lesie zapewne będzie jakiś przewodnik. Powodzenia! Dziewczynka ruszyła zatem szukać lasu, a w lesie klucza. Dokuczała jej już ta wędrówka. Najpierw spędziła tyle czasu przy remoncie, potem zawiodła się na pseudofachowcach, a teraz jeszcze las. I złote okulary. A czymże są złote okulary? I skąd je wziąć? Dziewczynka nie miała pojęcia. Szła sobie pogrążona w niewesołych rozmyślaniach. W pewnym momencie wpadła na pomysł, że właściwie może udawać, że jest w stanie wejść do swojego domu i pójść sobie na spacer gdzie indziej, ominąć ten potworny las. Przeszła zatem przez wieś i przez miasto, przez most, i przez łąkę. Pogłaskała krowy, nazrywała kwiatków, pozdrowiła ludzi.... i nagle wyrósł przed nią las. Cóż, nie było innej drogi... Należało się z nim zmierzyć. Zajrzała nieśmiało do środka: wszędzie było czarno. Z prawej – czarno, z lewej – czarno, na wprost – czarno. Nawet pod nogami było czarno, a gdy spojrzała do góry, nie mogła dostrzec błękitu nieba – tylko tę wszędobylską czerń. Zupełnie nie miała pojęcia jak się w tym lesie poruszać.  Stała zatem, czekając na nieokreślone coś. Zastanawiała się, co dalej zrobić, aż z tyłu dobiegł ją głos: dokąd idziesz, dziewczynko? – Właściwie.... nie wiem –odpowiedziała – chcę wejść do lasu i znaleźć klucz do mojego domu. Podobno gdzieś tam jest. – A dokąd chciałabyś pójść? – zapytał głos. – Do lasu, za cicho mówiłam? – zdziwiła się dziewczynka. Głos zdawał się nie rozumieć jej słów.  – Kim jesteś? – spytała. – Jestem przewodnikiem– odpowiedział głos i zmaterializował się przy niej w osobie kobiety – pomagam w przejściu przez las. – To świetnie się składa – ucieszyła się dziewczynka. – Ty się znasz na lesie, a tam jest mój klucz. Pójdziesz tam ze mną? Pomożesz mi? –zapytała pełna nadziei. – Tak, oczywiście, pójdę. A jak wygląda twój klucz? –zapytała kobieta – Nie mam pojęcia, nigdy go nie widziałam. Wiem tylko, że jest gdzieś w tym lesie – odpowiedziała rezolutnie dziewczynka. - To dokąd idziemy? –zapytała znowu przewodniczka. Dziewczynka przystanęła i powiedziała jakby ciszej: Noo... do lasu...? – Pytam, w którą stronę chcesz pójść. Mam cię zaprowadzić w prawo, w lewo czy na wprost? – kobieta zadała kolejne pytanie. Dziewczynka otworzyła szeroko oczy ze zdumienia. – Przecież ja nie wiem, jak wygląda ani gdzie jest mój klucz! – Musisz to wiedzieć, użyj złotych okularów – poradziła przewodniczka.– A co to takiego? – zapytała zupełnie szczerze i naiwnie dziewczynka. – Och, tyle już zrobiłaś. Jesteś tylko dziewczynką, a wyremontowałaś sama z zewnątrz cały dom. Takiego domu jak twój, nie ma w całej okolicy. Wielu chciałoby taki mieć. Znalazłaś drzwi. Na pewno masz złote okulary i potrafisz powiedzieć, dokąd chcesz pójść. Ja cię tam zaprowadzę – dziewczynka nie była pewna, ale chyba dostrzegała zniecierpliwienie w głosie przewodniczki  – Sama przeszłam już ogromny kawał drogi. Mój dom jest daleko od lasu. Nie boję się iść. Nie musisz mnie trzymać za rękę, nie ucieknę – powiedziała – umiem też remontować domy, więc nie musisz dawać mi poradnika budowlanego, poradzę sobie następnym razem zupełnie sama. Obawiam się jednak, że moje złote okulary zostały za zamkniętymi drzwiami, w moim pięknym z zewnątrz domu i dlatego nie umiem odnaleźć się w tym lesie. Zupełnie nie wiem, jak ten klucz wygląda ani gdzie go szukać. Kiedy mówię „nie wiem”, czuję to, co mam na ustach. Pożycz mi, proszę, swoje złote okulary, a na pewno sobie poradzę. – poprosiła. Przewodniczka zamyśliła się – Nie mogę pożyczyć ci moich złotych okularów. Takie okulary pasują tylko na jedną osobę, więc nie przyniosłyby ci żadnego pożytku – wyjaśniła. – W takim razie, proszę, powiedz mi dokąd iść, mów mi co widzisz po prawej, po lewej i na wprost, podaj kierunek, a ja za tobą pójdę – poprosiła dziewczynka - Jeśli jest tam mój klucz, na pewno go rozpoznam. A kiedy moje oczy przyzwyczają się już do mroku i zacznę coś dostrzegać w ciemności, na pewno ci o tym powiem. Chyba tylko w ten sposób możemy znaleźć klucz, a przynajmniej spróbować go znaleźć. Inaczej natomiast, zawsze będziemy stały na skraju lasu rozmawiając o złotych okularach, których nigdy nawet nie widziałam na oczy... – zakończyła smutno.
Przewodniczka zamyśliła się po raz kolejny (c.d.n.)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz