niedziela, 13 listopada 2011

15.02.2008

15 lutego 2008
Duża w Wariatkowie
Po 2,5 miesięcznym czekaniu wreszcie...

13.02. - przyjęcie.
2 godziny w Izbie Przyjęć (8 - 10), zbiorowisko wszystkich przypadków oczekujących na przyjęcie do wszystkich klinik - razem nowotwory, wady serca, stomie, wady wrodzone wszelkich innych układów, i dwoje pacjentów psychiatrycznych - chłopak 14 lat, z upośledzeniem umysłowym, wyjący wg opowiadań matki dzień i noc (on na całodobówkę) i N. (na oko całkiem normalna, nie licząc jednego wydarcia się do mnie i jednego wycia "bo wszyscy się na mnie gapią"). Moja ocena - z czym my tu w ogóle przychodzimy... Jakaś śmieszna pediatra na IP - w karcie jest rubryka "rozpoznanie wstępne lekarza dyżurnego", wpisała "zaburzenia ruchowe" - tylko dlatego, że Duża nie płakała na widok białego fartucha i spytała ją, co i o czym pisze :)). Potem kukanie 40 min pod drzwiami oddziału (śmiałam się
że na początek leczą i diagnozują dokumenty, a pacjent musi poczekać). Następnie N. na oddział, my na 1,5 godziny na kawę, bo lekarka na terapii była. Po 1,5 godz telefon - dr J. czeka na Państwa. Ja po widokach z IP w stanie ciężkim psychicznym już byłam, ale IP to pikuś w porównaniu z rozmową z dr. 3 godziny ciężkich robót normalnie - tempo narzuciła błyskawiczne, pytania celne i nie byliśmy do końca w stanie załapać co miały na celu (znaczy doktor wiedzę ma, zaimponowała nam). Atmosfera przyjemna, ale tak czy inaczej publiczne "rozbieranie się" boli... Potem Dużą zgarnęliśmy i do domu.

14.02 - Duża idzie na basen i salę gimnastyczną. Po powrocie dowiaduję się od pielęgniarki że popełnia oddziałowe mistrzostwo w pływaniu i we wszystkim innym w ogóle, i że jest najbardziej inteligentnym dzieckiem na oddziale, w związku z czym są zgrzyty na tle zazdrości 7-latki z ADHD, która się w ogóle nie koncentruje i ma problemy w szkole, a N. mimo kiepskiej koncentracji przebija ją o 5 głów... Na oddział dołączają 7-latka z zaburzeniami opozycyjno buntowniczymi, który na sali gimnastycznej nokautuje 14 letniego kolegę, następnie obcałowuje na siłę wszystkie dziewczyny, a kiedy przychodzę po N., zaczyna na mnie wrzeszczeć. Terapeutka po południu gubi numerek z szatni. Siłą perswazji odzyskuję kurtkę N., ufff - będzie w czym wrócić do domu :)

15.02 - spróbuję się dziś umówić z dr J., zobaczymy co jej wyszło z analizy dostarczonej ankiety... Duża znowu idzie na basen, przy śniadaniu był sądny dzień - dyskusja, wrzask, ochrzaniłam ją - w odwecie zwymiotowała posiłek. Docieramy lekko spóźnione.

c.d.n....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz