piątek, 11 listopada 2011

14.01.2007

Boże, jaki dół! Nie poszłam do szkoły, bo dół i lęki. Nie poszłam do apteki (seronil się skończył), bo dół i lęki. W domu syf - z tego samego powodu. Agi namawia mnie żebym siadła do stołu, ale mam takiego doła, że najlepiej mi tylko przy komputerze. Nie wiem, czy pójdę na zebranie, czy mam siłę się pouśmiechać, poudawać, ze wszystko ok., poudzielać się (tj. dać głos) - chyba raczej nie mam siły... Najchętniej posiedziałabym na czacie z welnianą i sakerloff - od kilku dni dobrze mi wpływają na humor, pewnie zresztą też niedługo będą miały mnie dość, bo się napraszam jak stara dewota, jak żebrak, jak skamlący pies, jak wyjące dziecko, jak wariat - jednym słowem. 

Mam nadzieję, że taki stan umysłu długo nie potrwa, bo trzeba mi zaliczyć prawo pracy i FiUMy, a depresja nie sprzyja zaliczeniom. W ogóle depresja nie sprzyja niczemu poza siedzeniem i gapieniem się w jeden punkt.

N. mi dzisiaj powiedziała, że chciałaby, żebyśmy mieli jeszcze jedno dziecko. Zasadniczo ja też bym chciała jeszcze jedno, ale chyba z szalenie egoistycznych pobudek. Otóż, będąc w ciąży byłam w centrum uwagi, byłam ładna, miałam fajne ciuchy, wyglądałam kwitnąco, zmieniałam się z dnia na dzień, coś się działo ze mną, we mnie i wokół mnie. Czułam się królową całego świata. Potem T. się urodziła i czar prysł. Była sobie K., która znowu musiała podołać wszystkiemu, zero taryfy ulgowej, ładna czy brzydka - who cares - szczęśliwa czy mniej szczęśliwa - też średnio istotne. Więc posiadanie trzeciego dziecka w obecnych realiach, przy obecnym stanie moich afektów, finansów i kilku innych kwestii, byłoby podyktowane wyłącznie egoizmem w najczystszej postaci. Lepiej zatem nie.

N. ...szkoda mi tego dziecka, bo samą ją szarpie, a i jeszcze musi patrzeć jak obok szarpie mnie. Mała bidulka. Wczoraj siedziałam z mordą wlepioną w monitor, w kuchni na stole rozgrzebane pierogi (część zrobiłam, a potem mnie złożyło i cześć pracy), i ona wzięła to ciasto, pogniotła jeszcze trochę słuchając moich wydawanych z kanapy wskazówek, rozwałkowała za pomocą wałeczka do ciastoliny - metodycznie i po kawałku - i wycięła kolejnych 20 kółek na resztę pierogów, po czym ja zmusiłam się żeby wstać i zawinąć te pierogi. Stoją już w zamrażarce, nasze wspólne dzieło, krok w dorosłość mojej córki. Wiem, że to niebezpieczne, bo ona się utwierdza w instynkcie opiekuńczym, który w tym przypadku powinien iść w dokładnie odwrotnym kierunku, a poza tym w poczuciu bycia niezastąpioną, co w konsekwencji prowadzi do perfekcjonizmu i ogólnie jest toksyczne. Mam mocne postanowienie, żeby nie robić takich powtórek z rozrywki i nie psuć dziecku dzieciństwa. Pocieszam się jednakże tym, że ona to robienie pierogów potraktowała tak jak kolejną zabawę ciastoliną, więc może nie zrobiłam jej krzywdy psychicznej... W ogóle kuchnia ją bawi ostatnio - nauczyła się robić tosty, parówki z mikrofali, kanapki z chleba krojonego, teraz również pierogi, sałatkę od biedy zrobi jak ma puszki z automatycznym otwieraniem - z głodu dziewczyna nie umrze. Moja kochana mała córeczka, która mi błyskawicznie rośnie. Ciekawe, jaka będzie ta druga mała gadzina - tj. jej młodsza siostra :), bo też się zapowiada na ciekawy egzemplarz...



Modlitwa


Dziękowałam Ci już wiele razy, ale ten jeden raz mam nadzieję, że przyjmiesz kolejne dzięki. Za to, że mnie podnosisz kiedy upadam, że przypominasz mi, jak wiele mam, jak wiele sam mi dałeś, że udowadniasz mi, iż pomimo mojej znikomości Ty wciąż i niezmiennie mnie kochasz. Za to, że każdorazowo, gdy nie chce mi się iść na zebranie a finalnie idę, Ty pokazujesz, że to zebranie było przygotowane specjalnie dla mnie. I bardziej szczegółowo - za komentarz M. o tym, że Ty przecież nie tworzysz dzieł bezwartościowych, więc możemy czuć się cenni - każdy z osobna. A także za wykład P., a w nim przypomnienie z Psalmu 73 - to były słowa, które trzeba mi było usłyszeć, a które Ty sam do mnie wypowiedziałeś. Dziękuję za podniesiony dziś nastrój, za życie, ofiarę Chrystusa, kochającą rodzinę, wiernych przyjaciół, za Biblię - skarbnicę wiedzy. Za to wszystko dziękuję Tobie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz